sobota, 20 lipca 2013

Zwój 8





          Chciałbym, żeby ta ciemność w końcu miała swój kres. Mam już dość tej bezczynności. Moja pamięć od pewnego czasu szwankuje. nie pamiętam większości wspomnień. Cóż. Może tak już jest?
Dla mnie już nic nie jest pewne. Czuję, że mój mózg powoli zaczął wracać do normalności. Ale tonie jest jeszcze to. Słyszę odbijającą się wodę. Jednak jej nie widzę. Słyszę również pikotanie jakby... Serca? Wszystko powoli staje się co raz wyraźniejsze. Ruszam w stronę dochodzących dźwięków. Mój oddech staje się co raz bardziej przyspieszony.

          Staję przed czymś w rodzaju bramy. Jasnej i wyraźnej. To zza niej wydobywają się owe dźwięki. Chwilowo się zamyślam. I w tym samym momencie uświadamiam sobie, że w dłoni trzymam klucz. Spoglądam na niego. Pozłacany i stary. Niepewnie wsuwam go do dziury, po czym przekręcam. Pasuje. Kąciki moich ust uniosły się nieznacznie ku górze. Pchnąwszy bramę, wszedłem. Wrota zatrzasnęły się za mną, z głośnym hukiem. Nie zwróciłem na to jednak zbyt wielkiej uwagi. Teraz mój umysł pochłonęła biała i dość spora kropka. Moje nogi same prowadziły w jej stronę. Czułem się jak przyciągana ćma, do jarzeniówki. Nie mogłem się opanować chęci poznania owej "kropki", która po parudziesięciu krokach, stała się plamą na wysokość około dwóch metrów i szerokość półtora metra. Stanąwszy przed, zacząłem mieć myśli o powrocie. Czy to nie jest aby druga brama? Zza niej dobiegają oprócz pikania i skraplania się wody, również inne dźwięki, takie jak szelest pościeli, szum wiatru i coś w rodzaju łyżki albo widelca, obijającego się o talerz.

           Westchnąwszy, zrobiłem krok w stronę bieli. Uniosłem lewą rękę, po czym wsadziłem ją w biel, która rozbłysła tak jaskrawie, że oślepiła mnie. Kiedy ponownie moje oczy zaczęły normalnie widzieć, zauważyłem, że leżę. Zamrugałem otumaniony tym faktem. Moje uszy również powróciły do normalnego stanu, przez co usłyszałem wszystkie aparatury, które o dziwo były przytwierdzone do mojego ciała. Co tu się działo? Czy ze mną było aż tak źle? Hyh... Mój wzrok po kolei przesuwał się po maszynach. Ostatnią rzeczą, jakiej nie chciałem zobaczyć, był woreczek z płynem, inaczej potocznie nazywany - Kroplówką. Moje niezadowolenie wzrosło widząc to cholerstwo. Odwróciłem głowę w drugim kierunku, napotykając leżącą głowę Sakury, która... Spała. Wsparta na dłoni, z delikatnie rozdziawionymi ustami, wyglądała uroczo. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jednak coś jeszcze przykuło moją uwagę. Ból. Potworny ból, objawiający się w okolicach żeber. Zacisnąłem dłonie w pięści i zacisnąłem szczękę. Ledwo mogłem oddychać. 

           - Sakura. - Wyszeptałem ledwie. Nic. Poruszyłem się niespokojnie, trochę ją popychając. Dziewczyna od razu się obudziła. Zza moich zaciśniętych na maksa zębów wydobył się głośny syk ze słowem 'pomóż'. Haruno natychmiast zareagowała, odchylając się na szafkę, na której leżała strzykawka, pewnie z morfiną. Otworzyła wenflon, po czym włożyła końcówkę strzykawki w otwór, którym wpuściła lek. Zabolało jeszcze bardziej, kiedy wciskała tłok. W myślach zacząłem przeklinać ją i to cholerstwo.

           Kiedy Sakura zaprzestała wtłaczania we mnie tego świństwa, zaczęło się ono rozprowadzać na wszystkie części mojego cholernie obolałego ciała, powodując przyjemne odrętwienie. Och, to było to. Rozluźniony, spokojnie mogłem teraz oddychać. Moje otwarte już oczy, skierowałem na różowowłosą, która przyglądała mi się ze spokojem.

          - Co? Mam coś na twarzy? - Zapytałem się po pewnie jakichś dwudziestu minutach. Pokiwała przecząco głową. - To jaki jest powód twojego przyglądania się mojej osobie? - Kolejne pytanie padło z moich ust. Jej lewa brew uniosła się ku górze, a na czole pojawiła się dość spora zmarszczka.

          - Nie, nie. - Odezwała się. - Patrzę, czy nie masz uczulenia na ten lek. I z tego co widzę, nie masz. - Odetchnęła. Czyli to nie była morfina? O rzesz.... To co to za lek? - To ibuprofen zmieszany z ketanolem i paracetamolem. - Odpowiedziała na moje nieme pytanie. Że kurwa co? - Nie są groźne, oczywiście w odpowiednich dawkach. Po za tym byłeś nieprzytomny przez tydzień. - Westchnęła - Musieliśmy na rzecz twojego stanu zdrowia odmówić dalszego uczestnictwa w misji. - Zakończyła, chowając twarz w dłoniach. 


          Że jak? No nie... To znaczy, że teraz będziemy wracać z powrotem? Niech no ja tylko wydobrzeję... Już ja im pokażę, co to znaczy rezygnować z misji!. Oj zobaczycie...



______________________________________________


Z góry od razu przepraszam. Rozdział może i nie co dłuższy, jednakże jest tu jeszcze parę wątków do rozdzielenia. No i natychmiast przepraszam za takie opóźnienia >.< ...! Mój kochany komputer przy okazji popsuł się jeszcze z dwa razy po drodze pisania tego rozdziału, co nie było zbyt miłe.

Ano, następny rozdział przewiduję albo na koniec lipca, albo na początku sierpnia. Jednakże, mam nadzieję, że szybciej się pojawi. Cóż, mam nadzieję, że ta część trochę chociaż przypadnie wam do gustu.
Na  h-o-c  nota powinna się pojawić za jakieś trzy dni, może troszkę więcej.
To byłoby na tyle.

Bye :3

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Przepraszam

Ojej. Naprawdę przepraszam, że tak przekładam wrzucenie nowego rozdziału, ale egzaminy semestralne są mega ciężkie. Nie mam pojęcia co więcej powiedzieć x_x .. Wiem jedynie, ze kiedy będę miała więcej czasu, to załaduję rozdział.
Na razie to tyle. Pozdrawiam was i przepraszam x.x

piątek, 26 kwietnia 2013

Zwój 7, cz. 2




      W jednym z pokoi szpitalnych leżały dwie osoby. Jedna podłączona do respiratora i masy innych urządzeń mierzących akcję serca, ciśnienia. Natomiast druga osoba leżała jedynie z kroplówką. Obok jednego z łóżek siedziała, a raczej pół leżała dziewczyna. Po wczorajszym wydarzeniu nie miała najmniejszego zamiaru współpracować i iść spać do hotelu. Była przecież medykiem, a po za tym nie chciała siedzieć bezczynnie i nie pomóc swojemu przyjacielowi, oraz nowo poznanej koleżance.

      Promienie słoneczne wpadły do pomieszczenia, oświetlając pokój. Kiedy parę z nich padło na twarz kunoichi, ta najpierw zmarszczyła nos, po czym otworzyła niemrawo oczy. Podniosła się do pozycji siedzącej, by po chwili, ziewając, przeciągnąć się. Zamlaskała, krzywiąc się z powodu suchoty jaka wypełniła jej gardło. Zignorowała to jednak, spoglądając teraz na twarz swojego towarzysza. Nie był ciężko ranny. Wczoraj tylko oberwał dość mocno po żebrach, kręgosłupie i rękach. Jednakże, oprócz dwóch złamań, nic nie odnotowano.

      Najbardziej dziwiło jednak ją to, iż Itachi żyje. Jak to możliwe? Przecież jak go ostatnio widziała był pod wpływem Edo Tensei, tak?  Westchnęła, kręcąc głową na boki. To przecież niedorzeczne. Prawda? Przecież wtedy On miał ciemne całe oczy! Spojrzała na spokojną twarz swojego przyjaciela. Jego oczy, okryte powiekami, jego usta... Wszystko przypominało jej o tym wieczorze, sześć dni temu. Zamknęła na moment oczy. I w tym samym momencie jej umysł podświadomie podsunął jej walkę, jaka odbyła się trzy dni temu.


      Zaraz po tym, jak Sasuke upadł na ziemię, ruszyła Mitsuki. Z tego co zauważyłam dobrze posługiwała się Genjutsu i technikami pioruna, oraz wody. Cóż w połączeniu było to zabójcze. Zmieniając jednak temat, ja również nie chciałam stać jak debil, więc ruszyłam na Itachi'ego. W czasie biegu, skumulowałam chakrę w dłoni.

      - Odsuń się Mitsu! - Warknęłam w jej kierunku. Dziewczyna widząc moje zamiary momentalnie uskoczyła w tył. Ja natomiast na moment stanęłam, by uderzyć w podłoże, które się rozstąpiło, tworząc sporej wielkości krater. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak Uchiha odskakuje na bezpieczną odległość. Skinęłam do Suigetsu, który w mgnieniu oka pojawił się przy ciele Sasuke, po czym równie szybko przetransportował go w stronę lasu. Teraz możemy rozpocząć zabawę. Za nim kurz opadł, ja już zdążyłam złożyć pieczęci. Wyjęłam z kabury kunai, po czym ruszyłam na czarnowłosego. Mitsu nie pozostawała dłużna. Obie na zmianę go atakowałyśmy. Żadna z nas nie miała zamiaru zużywać większej ilości chakry, więc walczyłyśmy jedynie Taijutsu. Starszy z braci Uchiha nie atakował natomiast. Jedynie się bronił. W którymś momencie zauważyłam, że on nie chce nam nic w sumie zrobić. Kiedy Mitsuki chciała ponownie zaatakować, ja złapałam ją za ramię, kręcąc głową na boki.

       - Czego chcesz?! - Krzyknęłam w jego kierunku. Chłopak przekrzywił głowę delikatnie w lewo, mrużąc tym samym oczy. Skrzywiłam się. No to więc zrobimy inaczej. - Po co tu przybyłeś? - Zadałam kolejne pytanie, ignorując zachowanie całej grupy. Nie minęło trzydzieści sekund, a już dostaliśmy odpowiedź.

      - A po co mnie atakujecie? Mam do wypełnienia misję. - Odrzekł spokojnie. Moja prawa brew uniosła się ku górze, oznajmiając moje zdziwienie. Cóż... Normalnie takiej osoby jak Itachi, raczej nie pyta się o takie bzdury. - Nie wasza sprawa. Odsuńcie się i dajcie mi odejść. - Dodał ozięble, jakby chciał nas zabić, a nie może. Na moment zacisnęłam dłonie w pięści, spuszczając głowę.

       - Powiedz mi jedno... Jak to możliwe, że żyjesz? - Zadałam kolejne pytanie, marszcząc brwi, jednocześnie ponownie unosząc głowę ku górze i spoglądając na jego twarz ze zirytowaniem.Jednak on chyba zignorował moje pytanie, ponieważ odwrócił się do nas tyłem. Moja cierpliwość momentalnie sięgnęła zenitu. - Odpowiedz ! - Krzyknęłam na niego. Mężczyzna odwrócił się do nas bokiem, spoglądając mi w oczy.

        - Nie wasza sprawa. Zajmijcie się swoją misją. - Warknął w naszym kierunku. I to właśnie w tym momencie Mitsu ponownie go zaatakowała. Nie powstrzymywała się od jutsu, jakimi władała. Jednak i to nic nie dało. Uchiha, tak jak stał, tak nadal stoi. Zmarszczyłam czoło. Wykonałam pieczęci do genjutsu, którego nauczyłam się jeszcze jako Chunnin. Ostatnia pieczęć..


        - Kai. - Wymówiłam spokojnie to jedno, króciutkie słowo, po czym spojrzałam centralnie w oczy Itachiego. Jednakże zamiast wrzucić go do mojego genjutsu, on najzwyczajniej w świecie aktywował Sharingan, dezaktywując moją umiejętność. Zmarszczki na moim czole powiększyły się nieznacznie.

        - Suigetsu. - Odezwałam się ponownie, tym razem zwracając na siebie uwagę białowłosego, który spojrzał na mnie. Skinęłam jedynie głową. Nie musiałam nic mówić, ponieważ natychmiast ruszył na przód. Jego zdolności przewyższały moje. Heh, dodajmy do tego, że on potrafi zmienić się w wodę, a ja niestety nie.





         Sięgnęła do półki, gdzie stało zapakowane jedzenie, które wczoraj przyniósł jej Juugo. Uśmiechnęła się delikatnie, otwierając małą paczuszkę z sushi. Złapała za pałeczki, leżące w opakowaniu i rozerwała je. Otworzyła sos sojowy, po czym wylała go na całe jedzenie. Złapała pałeczkami pierwszą ryżową kulkę, owiniętą w liście nori, z rybą w środku, po czym włożyła ją do ust.


         Nic nie trzymało się kupy. Itachi żyje, a Sasuke leży w śpiączce farmakologicznej. Do póki mu się wszystko nie zagoi, do puty będzie tutaj leżał. Po za tym jaki był prawdziwy powód przybycia tutaj starszego Uchiha?





         Do pomieszczenia wszedł Suigetsu z Juugo. Kunoichi spojrzała na nich, z cichym westchnieniem.

         - I jak z nim? - Pierwsze pytanie padło z ust Houzukiego, przez co różowowłosa zmarszczyła brwi.

         - Bez zmian. - Zaczęła, delikatnie dotykając opuszkami palców dłoni Sasuke. - Jeżeli jego stan będzie się tak utrzymywał, to może nie być ciekawie. Zwłaszcza, że złamane żebra, to nie jest jeszcze nic najgorszego. - Westchnęła. - A jak wam noc minęła? - Zapytała, siląc się na uprzejmy ton, oraz uśmiech.

         - Beznadziejnie. - Odezwał się tym razem Juugo. - Praktycznie nie spaliśmy. - Dodał, spoglądając kątem oka na swojego towarzysza, który skinął głową, na znak, że się zgadza z nim.


_______________________________________

Hyn... Przepraszam was za tak długą zwłokę. Nie miałam czasu, ani chwili, by choć na moment wejść na kompa. W zamian za tak długie nieodzywanie się chcę was powiadomić o dwóch blogach, które założyłam. [pierwszy] - SasuSaku , [drugi] - Nie związany kompletnie z M&A (i tylko dla osób, które czytały, bądź oglądały tą sagę!)

Ano, tak po za tym - dziękuję za tyle wejść, oraz tylu obserwatorów *u* Jesteście kochani :3

Co do rozdziału... Wiem, wiem, jest cholernie krótki. Ale nie martwcie się. Niedługo pojawi się partówka, która mam nadzieję, że się wam bardzo spodoba ^^.

To tyle ode mnie.
See You <3

niedziela, 31 marca 2013

Bonus



Raaany, prawie bym zapomniała. Co prawda z ogromnym opóźnieniem (prawie miesięczny6m), publikuję informację o historii, która przyprawiła mnie o łzy. Jeszcze nigdy nie słyszałam, ani nie widziałam tak wiernego stworzenia, jakim może być pies rasy Akita Inu, o imieniu Hachiko.

Psina urodziła się 10 listopada 1923 roku, w Odate. W roku 1924 został sprowadzony przez profesora Hidesaburō Ueno, do Tokio. Hachiko codziennie odprowadzał swojego pana na stację Shibuya, gdy ten jechał do pracy (rano) i pojawiał się po niego wieczorem. W maju 1925, Ueno zasłabł na uniwersytecie i zmarł.

Hachiko natomiast nadal czekał. Nadal miał nadzieję, że jego pan pojawi się. Przychodził codziennie na stację Shibuya przez kolejne prawie 10 lat.

Przez wierność, jaką oddał swojemu panu nadano mu przydomek "chūken Hachikō" , co oznacza Wierny Pies Hachiko.

Hachiko zmarł 8 marca 1935 roku.

Rok wcześniej, przed stacją Shibuya postawiono mu pomnik i odsłonięto w obecności psa.


W 1984 został wyreżyserowany film "Hachiko monogatari". Film opowiada o życiu Hachiko i duchowego połączenia z jego właścicielem, profesorem Ueno.

w 2004 roku została wydana książka dla dzieci "Hachiko"; a w 2009 roku na ekrany kin wszedł amerykański remake filmu z 1984 - "Mój przyjaciel Hachiko".


Powiem szczerze, że ten oto właśnie piesek poruszył serca Tokijczyków, oraz Japończyków i ludzi na całym świecie. To właśnie ten psiak pokazał jaką wiernością i lojalnością mogą poszczycić się psy. Jaką przyjaźnią obdarzą nas w zamian za naszą troskę i miłość.




Oba filmy zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie, że ciężko mi jest się pozbierać po nich. Oprócz tego częściowy przypływ weny wrócił, tak więc szykujcie się na partówkę, którą piszę.

To wszystko, co mam na razie do powiedzenia. Pozdrawiam ; __ ;
See you <3

niedziela, 17 marca 2013

Zwój 7, cz. 1







      Następnego dnia byliśmy już w Wiosce Obłoku. Droga minęła nam w sumie bez większych komplikacji. Jednakże, zaraz po przejściu przez bramę, zrozumieliśmy dlaczego tak spokojnie jest po za jej terenami. Tego nie przewidzieliśmy. Budynki były w opłakanym stanie, jakby przeszło po nich tornado, a główna droga, prowadząca do rynku, była w rozsypce. A gdzieniegdzie leżały miecze, kunai'e, oraz martwe ciała shinobi. Skrzywiłem się, kątem oka spoglądając w tył, na trójkę osób. Suigetsu i Juugo przyglądali się z obojętnością na całe pobojowisko, natomiast Sakura sprawiała wrażenie zamyślonej. Oparłem dłoń na rękojeści katany, swój wzrok kierując teraz przed siebie.

      - Ruszamy, nie ma czasu do stracenia. - Odezwałem się po raz pierwszy od ponad ośmiu godzin. Katem lewego oka dostrzegłem delikatny ruch. Ktoś się w naszym kierunku poruszał. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku. Zauważyłem trzy osoby biegnące w naszym kierunku. Chyba reszta drużyny też usłyszała szybkie kroki, zbliżających się ludzi. Burza ciemno - fioletowych, długich włosów pojawiła się metr przed nami, a zaraz po niej dwójka innych ninja. Po kolorze pukli, rozpoznałem Mitsu. Ciemno- brązowe oczy wpatrywały się we mnie, z wydrążonych dziurek. Opaska, która wystawała spod maski ANBU, uświadamiała mnie, że jest ona na poziomie Jonina.

      - Stać. Ani kroku dalej. - Usłyszałem jej znajomy głos. Westchnąłem cicho, kręcąc ze zirytowaniem głową.

      - To tylko ja, Mitsuki. - Mruknąłem, unosząc swoją maskę, żeby pokazać jej swoją tożsamość. Usłyszałe  cichy jęk wydobywający się z krtani Hatsune. Uśmiechnąłem się kpiąco. - Nie przywitasz już starego kolegi? - Spytałem, na co ona pokiwała na boki głową, negując moje ów pytanie.

      - Nie mam zamiaru, Uchiha. Co tu robisz? - Odpowiedziała, zaraz po tym zadając mi pytanie. Ja tylko uniosłem prawą dłoń ku górze, wskazując na opaskę Wioski Liścia. Chyba od razu zrozumiała, bo jej głowa, przechyliła się delikatnie w lewo.

      - Sasuke, nie mamy czasu. - Usłyszałem głos Juugo, który podszedł do mnie. - Mitsu, jeśli pozwolisz, to ruszymy do Raikage. Mamy misję, jakby nie było. - Dodał. Nikt się przez ten czas nie odezwał. I wtedy to się stało.Najpierw usłyszeliśmy wybuch, a zaraz potem tuman kurzu wspiął się w powietrze. Natychmiast spojrzeliśmy w tamtym kierunku. 


      Odskoczyliśmy wszyscy na bezpieczną odległość, przyglądając się zaistniałej sytuacji. Kiedy szaro- brązowy dym opadł, zauważyłem stojącego mężczyznę, kierującego się w naszym kierunku. Uaktywniłem Sharingan, zakładając przy okazji z powrotem maskę na twarz.

      - No proszę, kogo moje oczy widzą.. - Kiedy pył całkowicie opadł, zauważyłem znajomą sylwetkę. Automatycznie sięgnąłem po katanę, wyciągając ją z pochwy. - Sasuke, jak ja dawno Ciebie nie widziałem! - Bezczelny uśmiech wpełzł na usta czarnowłosego, który stanął około piętnaście metrów od nas.

      - Itachi... - Warknąłem w jego kierunku, cudem powstrzymując się od rzucenia na niego. Przecież go zabiłem. Tak? Więc jakim cudem on, tutaj... Ach!







      Walka rozpoczęła się. Moja drużyna czekała na sygnał, który mam w razie potrzeby pokazać. Hatsune ze swoją drużyną natomiast próbując mi 'pomóc' , prawie natychmiast poległa, zostając mocno ranna. Nie przejąłem się tym zbytnio. Ostrze miecza ścięło się z kunaiem, powodując małe iskry. Odskoczyłem do tyłu, składając szybko pieczęć  do stworzenia Chidorigatana - ostrza, składającego się z piorunów. Uformowałem je w lewej dłoni, a w prawej dzierżyłem teraz swoją Tachi - katanę. Ponownie natarłem na swojego brata, tym razem prawie go trafiając. Uskoczył w górę, potem skłonił się, wyginając w taki sposób, że swoją nogą prawie dotknął mej twarzy, gdybym się nie odchylił. Po pasu sekundach ponownie ostrza się skrzyżowały. Dźwięk Chidorigana był tak głośny, że pewnie słychać go w całej wiosce. Ale to najmniejsza teraz sprawa.

      - Po co to robisz? - Wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Itachi uśmiechnął się kpiąco. Odepchnąłem się ponownie, uchylając się tym samym od ponownego ataku i odskakując jakieś dwa metry w tył.

      - Po co? Hm, pomyślmy.... - Dźwięk jego głosu przyprawiał mnie o co raz większa furię. - Może po to, by mój młodszy braciszek miał zajęcie? - Usłyszałem po krótkiej chwili ciszy. Przekląłem cicho.



      - Sasuke, za tobą! - Uslłyszałem tylko głos Sakury, po czym poczułem mocne uderzenie w tył głowy.


_______________________________________


Powiem tak. Przepraszm za opóźnienie i przepraszam za tak krótki rozdział, ale moja wena tymczasowo zniknęła gdzieś. Tak więc nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział..'

Ano, zapraszam do mojej szabloniarni - Graficzne Anioły. Nabór otwarty! Jeśli ktoś chce się zapisać, to zapraszam. Tylko prosiłabym, żeby wpisać się pod regulaminem. Adres e-mail, nick, oraz dwa zrobione przez siebie szablony!

To tyle, jak na dziś. ^^

piątek, 8 marca 2013

Zwój 6





Hentai +18 !
Jeśli jesteś młodszy, to czytasz to na własną odpowiedzialność. 
Nie przyjmuję zażaleń !

       
      Całował delikatnie, z zapamiętaniem. Z namiętnością, od której aż kręciło mi się w głowie. Przyciągnęłam go bliżej siebie, dosłownie przyklejając się do jego ciała. Jego dłonie błądziły pod moją koszulką nocną. Co jakiś czas jedna ręka przejeżdżała po dolnej części mojej piersi. To prawej, to lewej. Co dawało mi cudowny stan podniecenia. Westchnęłam cicho w pocałunku, kiedy złapał lewą pierś w rękę, delikatnie ją ściskając. Oderwałam się od jego ust na chwilę, żeby coś powiedzieć i przy okazji zaczerpnąć trochę powietrza.

      - A może się tak przenieśmy... - Zasugerowałam. Sasuke z nie co zamglonymi oczami patrzył na mnie. Przytaknął, ściągając swoją dłoń z mojej piersi.

      - Kanapa? - Spytał. Skinęłam głową. Obrócił mnie tyłem do owego mebla, pochylając się nade mną i ponownie złączając nasze usta w pocałunku. Kierował mnie teraz do tyłu, wprost na rozłożoną wersalkę. Kiedy poczułam satynowy materiał pościeli, delikatnie ugięłam nogi, zarzucając przy okazji Sasuke ręce ponownie na szyję i ciągnąc go tym samym na granatową, lśniącą pościel.


      Wiłam się pod nim z rozkoszy, kiedy jego dłonie błądziły po moim ciele, jednocześnie podwijając mi koszulkę ku górze. Nie pozostawałam mu dłużna, przejeżdżając po jego nagim torsie, znacząc palcem wgłębienia po między mięśniami. Westchnęłam, czując jego usta przyssane do mojego zagłębienia po między ramieniem, a szyją i obojczykiem. Przejechałam paznokciami po jego klatce piersiowej. Odsunął się, spoglądając na mnie. Czułam jak jego członek już ledwo wytrzymuje to napięcie. Z resztą ja sama również już ledwo to wytrzymuję. Jego pieszczoty doprowadzają mnie już na skraj obłędu.




Sasuke


      Pocałowałem ją w usta, potem w żuchwę, podbródek, szyję. Na tym ostatnim miejscu zatrzymałem się na dłużej, robiąc malinkę. Wtedy poczułem, jak przejeżdża po moim torsie paznokciami, które wywołały u mnie nagły przypływ gorąca i dreszczy. Westchnąłem. Czułem, jak w moich bokserkach robi się co raz ciaśniej. Ach, jeszcze trochę, jeszcze chwilę muszę wytrwać.

       Podwinąłem koszulkę Sakury jeszcze wyżej, ujawniając przed swoimi oczyma, jakie ona ma piękne ciało.  W momencie, kiedy chciałem ściągnąć z niej koszulkę, powstrzymała mnie, podnosząc się do góry. Usiadłem na niej, również podnosząc się do pozycji siedzącej. Ona jednak chwyciła za poły koszulki, po czym jednym zgrabnym ruchem ją ściągnęła z siebie. Jej długie, różowe włosy opadły na jej ramiona i piersi. Zaciąłem się na moment, podziwiając jej szczupłą sylwetkę i średniej wielkości piersi. Była idealna, jedyna w swoim rodzaju. Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy rzuciła na podłogę ubrania. Pochyliłem się w przód, ponownie ją całując w usta. Szybko pozbyłem się zbędnych bokserek, jednak jeszcze nie miałem zamiaru tego robić. Sakura leżała teraz pode mną całkowicie naga i poddana. Pogłębiłem pocałunek, zapraszając do niego nasze języki. Czułem, że długo nie wytrzymam. Przejechałem dłońmi po jej talii. Lewą ręką podparłem się, jednak prawą zjechałem przez jej brzuch, do jej kobiecości. Delikatnymi ruchami zacząłem pieścić to miejsce, co chwila, wkładając w jej wnętrze dwa palce. Jej ciche pojękiwania dawały mi co raz większą przyjemność i podniecenie. Uśmiechnąłem się delikatnie, nie przerywając pocałunku. 

      Kiedy poczułem, że pojawia się wilgotna wydzielina, odjęłem rękę od jej łechtaczki, jeżdżąc po jej brzuchu. Rozchyliłem nogi swoim kolanem, po czym delikatnie i spokojnie w nią wszedłem. Jęknęła głośno, przerywając na moment nasz pocałunek. Poruszałem się powoli, chcąc sprawdzić jej reakcję. Kiedy zauważyłem jej zadowolenie, momentalnie przyspieszyłem. Jęki, jakie z siebie wydobywała, były dla mnie niczym płachta na byka - co raz bardziej podniecenie dawało o sobie znać. Nasze ciała stykały się ze sobą w co raz szybszych ruchach erotycznych. W jednej chwili poczułem błogie spełnienie. Mój wzrok na moment zanikł, pokazując mi białe światło. Kiedy euforia minęła, spojrzałem na różowowłosą, która doszła równocześnie ze mną. Pocałowałem ją w usta ponownie.

      Nawet nie odpoczywaliśmy. Kolejna fala podniecenia przyszła dosłownie parę minut później. Jednak tym razem połączyliśmy się w trochę inny sposób. Sakura przewróciła mnie na plecy, siadając od razu na moim członku. Jęknąłem głośno, łapiąc ją za biodra i poruszając w górę i w dół, nadając tępa. Co jakiś czas przejeżdżałem do góry, dotykając i bawiąc się jej piersiami, ściskając sutki, bądź całą półkulę. Jęczała głośno razem ze mną. Kiedy dochodziliśmy, za każdym razem krzyczeliśmy swoje imię.




***





      W ten sposób spędziliśmy całą noc. Kiedy nastał ranek, nie mieliśmy najmniejszego zamiaru na wstawanie. Oboje woleliśmy się wyspać, co jednak nie było nam chyba dane, ponieważ około dziewiątej ktoś zaczął się do nas dobijać. Walenie w drzwi się nasilało. Uchyliłem jedną powiekę, krzywiąc się nieznacznie.

      - Sasuke, otwórz te drzwi. - Usłyszałem cichy głos różowłosej, która dalej próbowała zasnąć, tuląc się do mojego torsu. Objąłem ją w pasie. Tak bardzo mi się nie chce wstawać. Westchnąłem, puszczając ciało kunoichi i wstając, złapałem za bokserki, które po drodze szybko założyłem. Podszedłem  do drzwi wejściowych. Otworzyłem je z rozmachem, zastanawiając się, kto tak wcześnie nachodzi mnie i Sakurę.


      - Co wy tu robicie? - Spytałem nie zbyt zadowolony. Suigetsu i Naruto uśmiechnęli się w identyczny sposób, szczerząc i susząc przy okazji zęby.

      - Jak to co? Macie misję. - Oznajmił blondyn, na moment przestając się uśmiechać. Moja prawa brew zaczęła niebezpiecznie unosić się ku górze.

      - Kiedy mamy ruszać i na ile.? -  Odezwałem się ponownie, zaszczycając blondyna pogardliwym spojrzeniem. Uzumaki spojrzał na mnie, po czym westchnął przeciągle. Oparłem się o framugę, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.

      - Dzisiaj wieczorem. Tutaj macie więcej informacji. - Mówiąc to, wyciągnął zapieczętowany zwój i podał go mi. Uniosłem obie brwi teraz ku górze, biorąc owy zawijas do ręki. Jednym ruchem ręki odpieczętowałem go, po czym otworzyłem, czytając.

      Im dalej się zagłębiałem w to co było tam napisane, tym bardziej moje niedowierzanie wzrastało. Kiedy skończyłem czytać, spojrzałem z irytacją na czwórkę osób prze de mną stojących.

      - Ty chyba sobie żarty stroisz, Naruto! Przecież ty nas wysyłasz na pewną śmierć! - Warknąłem w jego kierunku, łapiąc go za poły beżowego płaszcza  i przyciskając go do ściany.

      - Sasuke, puść go. - Usłyszałem stanowczy głos kobiety, z którą wczoraj spędziłem calutką noc. Spojrzałem kontem oka i dostrzegłem różowe, długie włosy i łososiowy szlafrok. Warknąłem pod nosem parę przekleństw na Uzumakiego, po czym go puściłem. Blondyn otrzepał się i wyprostował. Skrzywiłem się. - O co chodzi z tą misją? -  Zagaiła, podchodząc na bosaka do nas, przez co moja krzywizna na twarzy powiększyła się.

      - Idź się ubierz. - Mruknąłem cicho, chcąc by pozostali nie usłyszeli tego, tylko Sakura. Jednak chyba mi się to nie udało, ponieważ wszyscy zwrócili na mnie swe spojrzenia. Westchnąłem przeciągle. - Sakura... Idź się ubierz, to się dowiesz. - Spojrzałem na nią. Skinęła jedynie głową, odwracając się i wchodząc do pomieszczenia.


      - Czy mi się wydaje, czy coś między wami zaszło? - Po paru minutach ciszy, odezwał się Juugo. Spojrzałem na niego spod byka.

      - A co ja Ci mówiłem o szperaniu w mojej głowie? - Wywarczałem cierpko. Pomarańczowowłosy przeklął cicho. Uśmiechnąłem się delikatnie, ledwo zauważalnie. Spojrzałem na Uzumakiego, który stał, oparty o mur domu. - Po co nas wysyłasz do Kumo? Przecież wiesz, jakie teraz tam panują zamieszki. - Odezwałem się ponownie. Hokage nie odpowiedział. - Naruto... - Mruknąłem.

      - Raikage wysłał posłańca z prośbą o pomoc wysłania najsilniejszych ninja w wiosce. A, że ja nie mogę uczestniczyć w tej misji, wysyłam prawie sześćdziesiąt osób na nią. W tym Was. - Na chwilę zamilkł. Patrzyliśmy teraz sobie prosto w oczy z nie małym poirytowaniem. - Jednakże... - kontynuował swoją wypowiedź. - ... macie tam tylko wspomóc ninja wioski Obłoku. Kiedy wszyscy dotrą, macie zakwaterować się do pięciu Hoteli, które wynająłem dla was. Wszystkie pokoje są dwu osobowe. Nie ma pojedynczych. Więc musicie sobie poradzić jakoś. Całą resztę macie w zwojach, które dla was dałem. - Zakończył swoją wypowiedź. Prychnąłem, zwijając zwój do pierwotnej postaci.

      - Czyli mamy około dziesięciu godzin na spakowanie się i wyruszenie.? - Spojrzałem z politowaniem na Houzukiego. Naruto skinął jedynie potakująco głową. - Ano, czy w takim razie wszyscy, którzy jesteśmy wezwani, ruszamy o tej samej porze, czy część już ruszyła? - Dodał pytanie, które wytrąciło mnie z równowagi. To chyba oczywiste, że będziemy w małych grupach się przemieszczać, a nie w jednej ogromnej.

      - Dwanaście drużyn wyruszyło wczoraj. Dziś wyruszy siedem. - Odpowiedział na pytanie. Westchnąłem głośno. To niedorzeczne...

      - A po ile osób ma być w jednej drużynie? - Kiedy zadał to pytanie, zgromiłem go wzrokiem. Jednak chłopak się tym nie przejął za bardzo.

      - To zależy kto z kim chce wyruszyć. Od pięciu do nawet dziesięciu. - Odparł. Mruknąłem coś cicho pod nosem. Nastała chwila ciszy, którą przerwała Haruno. Położyła swoją dłoń na moim ramieniu, stając obok.

      - To my w takim razie idziemy się szykować. Naruto, załatw mi szybko człowieka, który przyniesie mi wszystkie strzykawki i pigułki energetyczne, oraz pigułki z krwią. Przydadzą się. - Uzumaki skinął głową. Różowowłosa uśmiechnęła się promiennie, po czym pociągnęła mnie do tyłu, przez co w nieprzyjemny sposób prawie straciłem równowagę. - To do zobaczenia za tych parę godzin. - Dodała, po czym zamknęła drzwi.



_______________________________________


Hm... Rozdział taki se. Hentai mi troche nie wyszło. Chciałam czegoś trochę innego, ale chyba mi nie wyszło -.-
Jednakże z drugiej strony - rozdział długaśny się zrobił XD .  No cóż, mam nadzieję, ze choć wam się spodoba :3

Następny rozdział prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Więc czekajcie cierpliwie ^^

Huhu, dziękuję, że kolejna osoba dołączyła do obserwatorów :3 Cieszę się z tego bardzo.

Dedykacja dla wszystkich którzy czytają, komentują i obserwują ^^ .

To tyle. See You! <3

niedziela, 3 marca 2013

Zwój 5




Sasuke


      Siedziałem w kuchni, kiedy usłyszałem szczęk zamka, potem otwierające się i zamykające drzwi.  
      -"Pewnie Sakura wróciła.."  - Przeleciało mi przez głowę, kiedy dosłyszałem delikatne kroki. I nie myliłem się. Podniosłem wzrok w stronę, gdzie stanęła właśnie Haruno.

      Uniosłem brew ku górze, zastanawiając się co się stało. Jej podkrążone powieki mówiły, że nie spała dzisiejszej nocy. No cóż, prawda jest taka, że nie wróciła na noc do domu. Westchnąłem, widząc, że ledwo trzyma się na nogach. Chwiejnie przeszła przez pomieszczenie, nie zauważając mojej osoby. Po drodze dwa razy się potknęła i z ledwością łapała się to blatu kuchennego, to kuchenki lub krzesła przy stoliku. Kiedy dotarła na upragnione miejsce, sięgnęła do górnej szafki, otworzyła drzwiczki i wyciągnęła z niej małe pudełko. Otworzyła wieko, wyciągając niewielkie zawiniątko, które powolnym i ospałym ruchem dłoni rozwinęła.

      Zmarszczyłem brwi widząc małe czarne pigułki. A więc to tak? Skrzywiłem się, po czym wstałem z zajmowanego miejsca. W dwóch krokach podszedłem do niej, po czym złapałem za nadgarstek. Dziewczyna pisnęła głośno, przez co moją twarz wykrzywił jeszcze większe niezadowolenie. Odwróciła się do mnie automatycznie przodem. Przez jej rozchwianie fizyczne i psychiczne, niechcący rozrzuciła wszystkie czarne pigułki po podłodze i innych możliwych miejscach w kuchni. Natomiast mała szmatka, w którą owe "tableteczki" były schowane, wyleciała jej i opadła na ziemię. Patrzyła na mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Jednak nie trwało to zbyt długo. Jej strach gdzieś po niecałej minucie rozpłynął się, a zastąpiła go złość. Wyrwała rękę z uścisku. Teraz jej oczy ciskały w moim kierunku błyskawicami. Westchnąłem, kręcąc z dezaprobatą głową.

      - Czemu to zrobiłeś? - Zadała mi pierwsza pytanie. Nie odpowiedziałem natychmiast. Musiałem chwilę się nad tym zastanowić.

      - A dlaczego chciałaś zażyć pigułki wzmacniające? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Zmarszczyła brwi w geście jeszcze większego zdenerwowania. Nie odpowiedziała. - No właśnie. - Dodałem po krótkiej chwili ciszy. Nienawidzę, kiedy ktoś ma do mnie o coś pretensję, a ona to normalnie o wszystko potrafi ochrzaniać za wszystko. Jeeny.

      - Nie czepiaj się nie swoich spraw, Uchiha. - Wywarczała. Może i jest zmęczona fizycznie ale nie psychicznie. Szczególnie, kiedy jest wkurzona. Wyminęła mnie i zrobiła niecały krok w przód. I w tym właśnie momencie to się stało. Zachwiała się na lewo i prawo, po czym do przodu. Pochyliłem się za nią, łapiąc w talii, żeby nie upadła na posadzkę. I tak to się dzieje, kiedy ktoś nie śpi całą noc i cały kolejny dzień. Organizm ma wyczerpane pokłady energii, więc próbuje na siłę się skłonić do snu, przez co powodowane są takie właśnie omdlenia. Ech...

      Złapałem Sakurę pod kolanami lewą ręką, a prawą ułożyłem na plecach. Delikatnie ją podrzuciłem do góry, układając tym samym na moich rękach. Ruszyłem w stronę sypialni. Otworzyłem drzwi łokciem, pchnąłem biodrem i wszedłem do środka. Ułożyłem różowowłosą tak, żeby zwisały jej nogi. Szybko pozbyłem się jej butów, które ułożyłem obok jej strony łóżka. Ułożyłem ją teraz na plecach, w dogodnej pozycji, po czym przykryłem kołdrą. Wyprostowałem się, cicho wzdychając. Dziś przenoszę się do salonu. nie mam zamiaru zabierać jej tej małej przestrzeni na łóżku. Ruszyłem do wyjścia. Cicho otworzyłem drzwi, wychodząc. Nie domknąłem ich do końca. Pokierowałem się teraz do nie co większego pomieszczenia, jakim był salon. 






Sakura

      Obudziłam się jakoś koło trzeciej nad ranem, w swoim łóżku. 
      - " Jakim cudem tutaj się znalazłam?"  - Zadałam sobie to pytanie w myślach. W pokoju panował całkowity mrok. Wyciągnęłam swoją dłoń ku górze. Ledwo jej zarysy widziałam. Heh... Z resztą, ile ja spałam tak w ogóle? Podniosłam się do pozycji siedzącej. Moją głowę zalała fala pytań, bez odpowiedzi. Westchnęłam cicho. Pamiętam jedynie to, że pokłóciłam się z Sasuke. Momentalnie na wspomnienie tej ostrej wymiany zdań, zaczęłam zastanawiać się gdzie podziewa się Uchiha. Zrzuciłam z siebie kołdrę, po czym wstałam z łóżka. Po omacku wyczułam włącznik, który zapalił od razu małą lampkę, dając mdłe światło. Ruszyłam teraz do wyjścia z pokoju. Chciałam znaleźć tego idiotę od siedmiu boleści. Otworzyłam zamaszycie drzwi, po czym wkroczyłam w ciemny korytarz. Dłonią oparłam się o ścianę, macając ją, dotarłam do wejścia, do salonu, w którym jeszcze się paliło światło. Zajrzałam do środka. Na rozłożonej kanapie leżał Uchiha, z założonymi rękoma za głową. Kiedy przestąpiłam próg, jego wzrok momentalnie spoczął na mnie. Uniosłam Uniosłam rękę na wysokość obojczyków, po czym złapałam się nią bluzki. Drugą rękę nadal jednak miałam na framudze. Stałam i patrzyłam się w jego kierunku jednocześnie nie co wkurzona, jak i zakłopotana. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale serce łupie mi w piersi z taką szybkością, jak kiedyś w dzieciństwie. Nie, Sakura. Nie.

      - Coś chciałaś? - Podniósł się do pozycji siedzącej, zrzucając ze swojej klatki piersiowej część kołdry. Moje policzki momentalnie zaczęły delikatnie piec, kiedy zauważyłam, że nie ma koszulki.

      - Ja... - Nie umiałam zacząć i zakończyć zdania. Nie, to nie możliwe, że znowu się zaczęło, to co kiedyś. Zamknęłam oczy, ściskając mocniej bluzkę. Spuściłam głowę, przerywając kontakt wzrokowy z czarnowłosym. Nie zauważyłam, kiedy chłopak zjawił się tuż obok mnie. Poczułam jego rękę na mojej brodzie. Uniósł moją głowę do góry, tak żebym patrzyła na niego. Moje oczy wyrażały prawdopodobnie teraz żal do siebie i zagubienie, oraz smutek. Wszystko było by okey, gdyby nie to, że moje uczucia względem Uchihy się obudziły w tak chorym momencie.

      - Co chcesz powiedzieć, powiedz na spokojnie. Uspokój się na początek. - Odezwał si dłuższej chwili ciszy. Zamknęłam oczy, licząc w głowie od zera do dziesięciu. Kiedy skończyłam, otworzyłam lekko oczy. Zamrugałam gwałtownie, widząc twarz czarnowłosego parę centymetrów od mojej. I nici z odpowiedzi. - Zamknij oczy. - Usłyszałam. Znowu? Ech.. Ponownie przymknęłam powieki. Sekundę później czułam na swoich ustach jego. Tego bym się w życiu nie spodziewała. Czemu akurat teraz zebrało mu się na chęć zaspokojenia swoich pragnień? Jego dłonie powędrowały do mojej talii, przyciągając mnie do niego.Puściłam framuchę i bluzkę, uwieszając teraz dłonie na jego barkach i splatając palce na karku Sasuke. Dawno czegoś takiego nie czułam. Takie przyjemne łaskotanie w brzuchu i pieczenie na policzkach.


__________________________________

Hm... Szczerze?
Przepraszam, za poślizg. Miała nota być jakoś trzy dni wcześniej.

 A tak w ogóle to jestem zadowolona z rozdziału. Byłby dłuższy, ale chcę specjalnie pozostawić Was w takiej niecierpliwości. ^^  Z resztą wiecie, co będzie w rozdziale 6, więc po co ja wam się powoli zaczynam wygadywać (ja i mój długi język -.- ).

Ano... O_O... Mam Ośmiu obserwatorów. Dziękuję :D 

Następny rozdział, możliwe, że gdzieś w tygodniu, ale niczego nie obiecuję!

To wszystko. Do zobaczenie :3

sobota, 9 lutego 2013

Nominacja o.O

Okeeey.. Nie wiem o co chodzi, ale zrobię, tak jak na stronie podno. Zostałam nominowana do Liebster Award, przez Tenone Uzumaki z bloga http://katsumi--w--akatsuki.blogspot.com/

Pytania które dostałam o.o'  :

1. Moje ulubione anime? - Ale jedno, czy wiele mam podać? XD (|Naruto, Death Note, Cinderella Monogatari, Bleach, Saiunkoku Monogatari (Colour Cloud Palace), Tsubasa Chornicle, Full Metal Alchemist i jeszcze duuużo, duuużo innych xD )

2. Twoja ulubiona postać w anime? - hmm... W Naruto jest to Sasuke, w Death Note Light, w Cinderella Monogatari Książę Karol (vel Karol Bajduś ^.^ ), w Colour Cloud Palace jest to Shiurei Ko, w Tsubasa Chronicle Sakura, w Full Metal Alchemist Winry, Edo, Roy, Al, Babcia Pinaco i wiele innych xD"

3. Co bym zrobiła, gdybym spotkała postać z anime w realu? - O___o nie chcecie wiedzieć. XD

4. Czy lubię czekoladę? - Ależ oczywiście. Jestem od niej normalnie uzależniona *w*

5. Czy mam rodzeństwo? - Nie, nie posiadam ^^'

6. Czy lubię żelki? - A i owszem @w@

7.Gdybym była jinchuuriki, to jakiego chciałabym mieć demonka? - Hm... Wydaje mi się, że najlepszy to jednak nadal jest Kyuubi ^^

8. Czego słucham? - Wszystkiego, co mi wpadnie w ucho, i nie fałszuje, oraz nie brzmi jak rozstrojony instrument >.>

9. Jakie czytam najczęściej blogi? - Przeważnie z Naruto, parringi SasuSaku.

10. Gdybym miała okazję wybrać się na kurs językowy, to na jaki? - Japoński, Hiszpański

11. Czy lubię pisać blogi? - Jasne,chociaż to tylko moje hobby. ^^




Parę osób, które nominuję na dniach:

                 *Jusia
                 *Hattori
                 *Lady
                 *Akemi
                 *Lena_S

A oto pytania dla owych osób:

1. Czy lubisz horrory japońskie?
2. Jeśli tak, to jakie?
3. Czy lubisz słodycze?
4. Jakby trzeba było uciekać z płonącego domu, to co byś złapała po drodze, by uratować?
5. Czy lubisz pisać?
6. Jakie anime są twoim zdaniem najbardziej zabawne (można wiele wymienić)?

sobota, 2 lutego 2013

Zwój 4


      Tego wieczora wróciły do mnie wspomnienia. Wróciło do mnie to, co starałam się skryć skrzętnie w swoim umyśle. Wszystko to wróciło, razem z pogorszeniem mojego samopoczucia. Zmrużyłam oczy, patrząc tępo w okno, za którym widniał piękny widok na zachodzące słońce. Gdyby nie to, że Naruto kazał mi sprawdzić kryjówki, w których, gdzie mógłby przebywać człowiek uciekający przed wspomnieniami - mściciel bez duszy - Sasuke Uchiha.

      Mój umysł w momencie wspomnienia czarnowłosego chłopaka, przekierował się i pokazał mi wspomnienie z tego feralnego dnia, kiedy to on uciekł z wioski, a ja łkałam i żałośnie błagałam go, by został. Wiedziałam wtedy, że to nic nie da, a jednak prosiłam.. Z pod moich powiek wypłynęło parę łez. Tak bardzo wtedy cierpiałam. Zamknęłam się w sobie.

      - Sasuke, proszę, nie odchodź...! - Łkałam. Dławiłam się własnymi łzami, a gula, jaka pojawiła się wtedy w moim gardle, uniemożliwiała normalne mówienie, jak i oddychanie. Nie było to normalne zachowanie. To była desperacka próba powstrzymania przyjaciela przed zrobieniem głupoty. Jednak i tak mnie nie posłuchał. Zrobił po swojemu i odszedł.

      Po trzech latach spotkaliśmy go w siedzibie Orochimaru. Pamiętam to jak dziś. Wielki szok, kiedy go zobaczyłam. Stałam jak wryta. Nie umiałam normalnie w tym momencie funkcjonować. Pociągnęłam nosem, przez łzy, które utorowały swoją drogę przez policzki,, oraz usta, ściekając na dłonie, złożone na udach. 

      - Sakura... - To były jego pierwsze słowa wypowiedziane, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Moje oczy wtedy się rozszerzyły do granic możliwości. Zastygłam w bezruchu.

      Przetarłam policzki wewnętrzną częścią dłoni, cicho wzdychając. Kolejne wspomnienia tylko bardziej bolały.

      Parę miesięcy później, podczas misji, miałam zamiar się odłączyć od grupy i znaleźć Sasuke za wszelką cenę. Chciałam do niego dołączyć. Kiedy go znalazłam, dowiedziałam się, że to już nie jest mój stary przyjaciel z teamu siódmego. 

      - Jeśli chcesz dołączyć do Taki, musisz ją zabić - Wskazał wtedy na ledwo żywą Karin, która leżała na betonowej ziemi. Byłam wtedy gotowa to zrobić. Byłam gotowa zabić. Dla niego. Chore... Jednak dla miłości człowiek jest zdolny do wszystkiego. 

      Wyjęłam kunai i zrobiłam krok w przód. Rudowłosa spojrzała na mnie z krzywym wyrazem ust. Zacisnęłam usta, robiąc kolejny krok w stronę swojej ofiary. Uchiha stanął za mną. Usłyszałam od niego jedno słowo - Zabij. - W momencie kiedy już miałam zamiar rzucić ostrzem, usłyszałam jakby stado ptaków leciało nade mną. Momentalnie odwróciłam się w tył. Gdyby nie Naruto i Kakashi, którzy pojawili się w momencie, gdy karooki już atakował, wąchałabym kwiatki od spodu. Wyswiązała się z tego walka.

  





      Ranek wydawał się równie dołujący, co wczorajszy wieczór. Zrobiłam śniadanie dla mnie i Sasuke, który prawdopodobnie jeszcze nie wstał. Postawiłam ciepłe, parujące kubki z herbatą na stole. Szybko zjadłam i wypiłam napar, po czym ruszyłam ku wyjściu, po drodze zabierając klucze od mieszkania, oraz teczki pacjentów. Dziś miałam dyżur. Może jak zajmę się pracą, uda mi się zignorować wspomnienia do minimum? Cholera wie. Wyszłam z domu, kierując się w stronę szpitala.



      Połowa dnia minęła mi wyjątkowo spokojnie. Miałam dziś tylko trzech pacjentów. Westchnęłam, siadając na obrotowym fotelu. Odchyliłam głowę w tył, opierając się o wezgłowie. Zamknęłam oczy, z zamiarem drzemki. Dłonie ułożyłam na brzuchu, a palce splotłam ze sobą. Nie minęło pięć minut, a do pomieszczenia wtargnęła pielęgniarka. Uniosłam jedną powiekę do góry, lustrują zdyszaną twarzyczkę brunetki.

      - Tak? Co się stało? - Zapytałam spokojnie. Kobieta podniosła głowę, patrząc mi prosto w oczy. Otworzyłam całkowicie oczy, pochylając się teraz w przód. Ręce podłożyłam pod brodę, a łokcie oparłam o biurko.

      - M-mamy n-nagły w-wy-pp-adek. - Wydyszała. Westchnęłam ciężko, wstając zarazem. Obeszłam mebel szybkim krokiem, po czym minęłam pielęgniarkę, wychodząc z pomieszczenia. Skierowałam się szybko na salę operacyjną, gdzie pewnie dana osoba teraz przebywa i jest ratowana. Po drodze założyłam rękawiczki, oraz kitel i maskę. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, gdzie musiałam zdezynfekować dłonie. Kiedy to już zrobiłam, przeszłam szybko do sali operacyjnej. Zauważyłam ciemno- brązowe, dlugie włosy. Moje oczy rozszerzyły się momentalnie.

      - Co z nim? - Zapytałam, otrząsnowszy się z szoku, jaki zapanował we mnie. Jeden z lekarzy uniósł głowę.

      - Oberwał bardzo poważnie. Trzy żebra połamane, jelito grube pęknięte, oraz mnóstwo ran ciętych na ramionach, oraz innych miejscach. - Na tą odpowiedź skinęłam jedynie głową. Podeszłam do stołu, zaciągając czarne rękawiczki.

      - Hitori, przytrzymaj go za ramiona. Nakumu, ty za nogi. Reszta odsunąć się. - Wymamrotałam na tyle głośno, by każdy z zebranych tutaj żył. Kiedy dwóch pielęgniarzy złapało za wskazane słownie, prze ze mnie miejsca, złożyłam pieczęci do Jutsu medycznego. Przyłożyłam obie dłonie do klatki piersiowej chłopaka, w momencie, kiedy pojawiła się zielona chakra. - Mayuki, przynieś letnią wodę. Zrobił się zator w paru miejscach. - Odezwałam się po paru sekundach. Dziewczyna skinęła jedynie głową, wybiegając z pomieszczenia. Położyłam jedną dłoń na drugiej, powodując mocniejszy przepływ energii.



      Jęknęłam wykończona, siadając na białym, obitym skórą, fotelu. Zamknęłam oczy, łapiąc łapczywie powietrze do płuc. Zużyłam mnóstwo chakry. Otworzyłam niemrawo oczy i spojrzałam kątem oka na zegar ścienny. Operacja trwała ponad cztery godziny. Kuźwa. Jestem padnięta. Osoba, która tu trafiła, był mój przyjaciel - Mizuki. Teraz leży na OiOm'ie, czekając na wybudzenie ze śpiączki farmakologicznej, którą kazałam mu wprowadzić. 

      - Cholera, życie jest za ciężkie. - Mruknęłam, wstając i wychodząc z pomieszczenia.

____________________________________________

Na początek, chcę przeprosić za zwłokę, ale brak weny i brak czasu przełożył się nad wszystko. Dodatkowo leń mnie dopadł w ostatnich dniach, i żeby coś wymyśleć, musiałam się naprawdę napocić xD

Dedykacja - chyba nie ma na dzień dzisiejszy ^^"

To chyba wszystko. 

Zwój 5 nie wiem kiedy! Może za tydzień, a może za miesiąc. Zależy czy będę miała wenę, żeby coś napisać. ;3

See You.

Obserwatorzy

LAYOUT BY OKEYLA